..
"4 ŻYWIOŁY"

10 | 9881
 
 
2009-05-04
Odsłon: 1239
 

Alaska - zimno, zakończenie wyprawy!

Lodowiec Ruth jest nieprawdopodobnym miejscem! Ogromne ściany na wielkiej przestrzeni, które wydają się mniejsze niż są w rzeczywistości. Ale zacznę od początku. Tym razem wylosowaliśmy dobrą kartę. Zaraz po miękkim lądowaniu w biały puchu okazało się, że dzień wcześniej skończyło się dość spore załamanie pogody  i rozpoczął się kilkudniowy okres lampy! Pełni euforii i w pełnym słońcu od razu zabraliśmy się za kopanie obozu. W międzyczasie zasięgnęliśmy języka wśród biwakujących na lodowcu Norwegów. Mnie oczywiście najbardziej interesowała ściana Dickey’a , okazało się, że i tą mieli już dość dobrze obeznaną…

Cóż. Krótko mówiąc, w górach było strasznie mało lodu przez co wiele lodowych i mixtowych dróg po prostu nie istniała. Przymierzając się do linii „Snow patrol” na Dicky’m wycofali się już po kilku wyciągach… Zamiast lodu czy zbitego śniegu zastali zgrzytającą pod rakami skałę. Wypatrzone przeze mnie na zdjęciach potencjalne linie dróg w tym sezonie niestety nie utworzyły się. Przeglądając topo okolicznych ścian przekonaliśmy się, że warunki do wspinania panują jedynie w głębokich formacjach, którymi wiodą najczęściej „chodzone” standardy doliny.

Gdy tylko okopaliśmy obóz po okolicy zaczęły krążyć pogłoski o niespodziewanym pogorszeniu pogody, które miało nastąpić w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin. Trzeba było działać! Następnego dnia rano wiążąc się liną podeszliśmy pod Kuluar Japoński na Mt Barill (1300 m, III 75 stopni). Po 3,5 godzinach od wejścia w drogę stanąłem na szczycie. Droga w zasadzie nie posiadała odczuwalnych trudności, była jednak doskonałą alternatywą na rozgrzewkę i rozchodzenie przed właściwą wspinaczką. Po dwóch dniach w dobrym czasie drogę tę przeszedł również Boguś (Boguś Magrel - Prezes PKA, www.wyprawy.net ).  

W ciągu kilku następnych dni pogoda nieco się pogorszyła, a temperatura spadła. Gdy tylko nastąpiło krótka poprawa postanowiłem uderzyć na Mt Johnson drogą „Escalator” 1200 m. Mała liczba wejść na szczyt z pewnością kryła w sobie jakąś niespodziankę, a mnie aż korciło, aby ją poznać!

Pod ścianę podszedłem z Bogusiem. Tak wyglądała nasza taktyka, gdy w grę wchodziły szczeliny. Po szybkim przeszpejeniu o 9 rano ruszyłem do góry.

Z powodu wytopionego ze skały śniegu wejście w drogę było możliwe jedynie przez 50 m ścianę lodu WI4. Po jej przejściu terenem o nachyleniu 75 stopni doszedłem pod wąski mixtowy kuluar z miejscami WI4+, M4. Skąpa w tym sezonie ilość lodu oraz niezwiązany śnieg spowodowały pojawianie się kilku ciekawych miejsc. Pod jednym z nich skapitulował wspinający w tym okresie zespół amerykanów. Mt Johnson słynie ze słabej jakości skały, co muszę niestety potwierdzić. Po przejściu ok. 1000 m drogi i wyjściu na grań byłem przekonany, że wspinanie mam już za sobą. Jak się później okazało, byłem w błędzie. Na 200 m odcinku ostrej, wypchanej serakami grani napotkałem dwa skalne, kruche progi (V). Nieco wyżej z pozoru bezpieczny trawers ostrzem grani okazał się bardzo ryzykowny. W pełnym słońcu drastycznie wzrosło zagrożenie lawinowe. W takim miejscu dwójkowy zespół z lotną asekuracją nie doświadczyłby większych emocji, jednak dla mnie każdy błąd mógł skończyć się u podstawy ściany. Po 6,5 h od rozpoczęcia wspinaczki stanąłem na szczycie, było pięknie!. Po krótkim odpoczynku i łyku herbaty rozpocząłem zejście oraz eksponowane zjazdy wiszącym lodowcem do podstawy ściany.

Po zejściu do bazy dotarły do nas najświeższe prognozy. Nadchodzi dłuższe załamanie pogody. Zważywszy na to, że jego koniec pokrywałby się z naszym wylotem z doliny postanowiliśmy ewakuować się z niej nieco wcześniej. Następnego dnia wraz z kilkoma innymi zespołami opuściliśmy lodowiec.

Zarówno na lodowcu jak i po powrocie zadawałem sobie pytanie, a co z Dickey? Oczywiście mogłem wejść turystyczną drogą dookoła masywu i po prostu zaliczyć górę. Teoretycznie zrealizować założony plan. Stwierdziłem jednak, że nie warto iść na łatwiznę, liczyła się ściana...

Dziękuję firmom  Himountain, Zajo oraz PKA www.wyprawy.net za zaopatrzenie mnie w odzież umożliwiającą komfortowe noce i sprawną wspinaczkę.

Do końca maja na stronie „4zywioły” pojawią się szersze informacje o rejonie, testowanym sprzęcie. Pełna galeria zdjęć  z wyjazdu oraz wspinu ukaże się po powrocie Bogusia z Meksyku, wszyscy trzymamy kciuki, żeby nie dał się świńskiej grypie!

Dziękuję wszystkim, którzy śledzili losy wyprawy i wspierali mnie w trakcie jej organizacji.
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd